Wycieczki zagraniczne

Sycylia z dziećmi w styczniu

Długo po głowie chodził nam taki wyjazd w środku szaroburej, polskiej zimy. Kierunek był jasny – ma być ciepło, ma być miejsce łatwo dostępne lotniczo z Krakowa, ma być różnorodnie, czyli najlepiej miasto, morze. Padło na Sycylię. Po sprawdzeniu prognoz pogody bardzo spontanicznie kupiliśmy bilety i Sycylia z dziećmi w styczniu stała się faktem!

Jednak czy to był aż taki spontaniczny wyjazd? Nie do końca, bo przed wylotem dosyć szczegółowo przestudiowaliśmy, co chcemy zobaczyć, gdzie chcemy pojechać. Zrobiliśmy wstępny plan i zarezerwowaliśmy noclegi.

Sycylia z dziećmi w styczniu

Na Sycylii byliśmy równo tydzień. Od niedzieli do niedzieli. Lecieliśmy Ryanair’em z Balic do Katanii. Lot, jak dla dzieci super, bo trwał trochę ponad 2 godzinki. Spokojnie taki czas można dzieci zająć malowankami, książkami, naklejkami.

Na lotnisku w Katanii wynajęliśmy samochód wraz z fotelikami dla dzieci. Wypożyczalnie aut znajdują się w bardzo bliskim sąsiedztwie lotniska. My szliśmy tam jakieś max. 3 minutki. Dodamy, że auto wynajęliśmy wcześniej przez internet i już przygotowane na nas czekało. Ogólny plan mieliśmy taki. Najpierw zobaczyć wyspę, na końcu zwiedzić samą Katanię.

Dzień 1 – przylot i cel Agrigento

Połowa dnia tak naprawdę minęła nam w podróży. Wylot mieliśmy przed 7 rano. Na Sycylii wylądowaliśmy ciut po 9 rano. A już o 10 mieliśmy załatwione auto i rozpoczęliśmy podróż do Agrigento, naszego pierwszego celu. Trasa przyjemna, bo jechaliśmy autostradą niecałe 2h (w sam raz na drzemkę dzieciaków, bo oczywiście żadne w samolocie nie spało). Na pierwszy dzień pomysł mieliśmy taki, że chcemy iść na plażę, po prostu posiedzieć, posłuchać szumu fal, nacieszyć się słońcem i tak świętować Nowy Rok! Pojechaliśmy na plażę tuż przy Tureckich Schodach. Oczywiście je też chcieliśmy zobaczyć, ale zastaliśmy tam zamknięte wejście i brak jakichkolwiek informacji na temat tego, kiedy można tam wejść. Trudno. Posiedzieliśmy ponad 3 godziny na plaży w pełnym słoneczku. Dzieci biegały bez butów po piasku, przypomnę 1 stycznia! Tak rozpocząć Nowy Rok to była bajka!

Potem po błogim lenistwie i harcach na plaży pojechaliśmy do naszego wynajętego pokoju w agroturystyce koło Agrigento. I tak spędziliśmy resztę dnia na jedzeniu i zabawie na placu zabaw.

Dzień 2 – Agrigento Valle dei Templi

Do Agrigento przyciągnęło nas oprócz Tureckich Schodów jeszcze jedno miejsce, a mianowicie Dolina Świątyń – Valle dei Templi. Drugi dzień pobytu na Sycylii, przeznaczyliśmy na zwiedzanie. Bardzo Wam to miejsce polecamy. Przepiękne widoki, trasa przystosowana na spacer z wózkiem. Dolinę Świątyń zwiedzaliśmy ponad 3 godziny. Na spokojnie, bez pośpiechu. Potem pojechaliśmy poszukać czegoś do zjedzenia i tu klops. Wszystko było zamknięte. Niestety poza sezonem w takich mniejszych miasteczkach we Włoszech ciężko znaleźć coś otwartego przed godziną 18:30 – 19:00. Także kupiliśmy na obiad bagietki oraz kilogramy mandarynek i pomarańczy. Dzieci do tej pory mówią, że to był super obiad! Na koniec pojechaliśmy na promenadę do Agrigento przespacerować się nad morzem o zachodzie słońca i mieliśmy nadzieję znaleźć otwartą knajpkę przed 19. Niestety, tam też wszystko czynne dopiero wieczorem. Jednak tam znaleźliśmy plac zabaw z widokiem na morze, co bardzo ucieszyło dzieci.

Dzień 3 – przejazd do Syrakuz i plaża k. Gela

Tego dnia kończył nam się nocleg w agroturystyce i musieliśmy przejechać do następnego miejsca, czyli do Syrakuz. Droga nie powiem była długa – ponad 3h. Plus przygody po drodze, zgubienie trasy, nadrabianie i wyszło nam ponad 4h w trasie. Jednak nie ma tego złego, bo po drodze zrobiliśmy sobie dwie przerwy. Jedna dłuższa ponad 3h na plaży niedaleko miejscowości Gela. Tam trafiliśmy na piękną, pustą plażę, pełną pięknych muszelek. Drugi przystanek mieliśmy przymusowy, ale w jak pięknym miejscu przy drodze, gdzie były plantacje pomarańczy! I do tego z widokiem na Etnę! W ogóle duża część trasy ukazywała nam piękny i górujący wulkan. Do tego jechaliśmy przez ogromne plantacje opuncji, pomarańczy, oliwek. To było niesamowite. Na wieczór dotarliśmy do Syrkaz. Tam auto zostawiliśmy na płatnym parkingu przed zabytkową wyspą Ortygia, gdzie nie można wjeżdżać samochodem bez specjalnej zgody. Tam mieliśmy wynajęte kolejne mieszkanie na 2 noce.

Dzień 4 – Syrakuzy

Syrakuzy już wieczorem nas zauroczyły. Gdy zobaczyliśmy wyspę za dnia, było jeszcze lepiej! Piękna, klimatyczna, te wąskie uliczki były bardzo malownicze. Żałujemy, że nie przeznaczyliśmy na to miasteczko więcej czasu! Na wyspie zwiedziliśmy tego dnia zamek, który znajduje się na samym jej końcu. Potem spacerkiem przeszliśmy wzdłuż brzegu morza i potem już miastem dotarliśmy do kolejnego celu zwiedzania, czyli parku archeologicznego z ruinami mini koloseum, teatru greckiego, słynnego Ucha Dionizosa i przepięknego ogrodu, który niegdyś był więzieniem. Po drodze nawet udało nam się coś zjeść! Nie wiem jak, ale idąc, trafiliśmy na otwartą knajpkę w godz. 12-14! Wiadomo, zastrzyk glutenu z pizzy uratował nam zmęczone dzieci! Zwiedzenie zamku i parku archeologicznego bardzo polecamy. Oba miejsca są bezproblemowo dostępne do zwiedzania z wózkiem. To był wyczerpujący i pełen zwiedzania dzień.

Dzień 5 – przejazd do Katanii

Z samego rana niestety musieliśmy wyjechać z Syrakuz. O 10 rano musieliśmy odstawić wypożyczony samochód na lotnisko w Katanii. Na szczęście z Syrakuz jest niedaleko do Katanii – jakieś 45 min jazdy autostradą. Jednak jeszcze raz dodam, że mieliśmy niedosyt i chętnie byśmy jeszcze jeden dzień zostali poszwendać się po Syrakuzach. Jednak czekała na nas Katania! Po oddaniu auta pojechaliśmy autobusem do centrum Katanii do wynajętego mieszkania na ostanie nasze 3 noce na Sycylii. Mieszkanie wynajęliśmy w centrum, w sąsiedztwie pięknego parku Belliniego. Pierwszy dzień w Katanii upłynął nam na zabawie na palcach zabaw właśnie w tym parku, powolnym spacerku po ścisłym centrum i zabawie na kolejnym placu zabaw (w pobliżu słynnego targu rybnego). To był dzień dla dzieci. W Katanii nie było już problemu z dostępnością knajp! Były otwarte cały czas.

Dzień 6 – zwiedzanie Katanii

Kolejny dzień w Katanii. Poszliśmy zwiedzać miasto, już ciut bardziej wnikliwie, niż dzień wcześniej. Spacerowaliśmy, spacerowaliśmy, jedliśmy, jedliśmy. Zwiedziliśmy zamek, przejechaliśmy się ciuchcią na kółkach, objeżdżającą główne zabytki miasta. To była wielka frajda dla dzieci. Zmęczeni miastem padliśmy wszyscy! Katania jest męcząca. Po dwóch dniach mieliśmy już dosyć zwiedzania, ale pozostał nam jeszcze jeden dzień. Mieliśmy plan z Katanii wybrać się na wycieczkę na Etnę albo do Taorminy, lecz nie mieliśmy już po Katanii na to siły. Jeśli będziecie planować wycieczkę tutaj, to nie polecamy Katanii na dłużej niż 2 dni z dziećmi. To miasto jest dosyć męczące, głośne i nie ukrywając brudne. Centrum ładne, ale już zbaczając w zakamarki widać jego prawdziwe oblicze.

Dzień 7 – zwiedzanie Katanii

A w Katanii dzień 3. Postanowiliśmy wybrać się do znajdującego się nieopodal, wynajętego mieszkania, Ogrodu Botanicznego (darmowy wstęp). Okazał się on piękny, spokojny. Niczym oaza, w tym głośnym mieście. Następnie postanawiamy podjechać na plażę miejską w Katanii, aby ostatni raz zobaczyć morze. I to był błąd! Dojazd tam był oj… trudny. Dojście z przystanku jeszcze bardziej. Plaża brudna, pełna śmieci… jedyne co, to z plaży można było podziwiać zacumowane statki transportowe oraz z drugiej strony startujące niemalże nad naszymi głowami samoloty. I tyle z plusów, bo powrót do centrum nas przerósł. Przystanek widmo (!), drugi taki, że nie wiemy jakim cudem dało się tam dojść i czy autobus w ogóle by się tam zatrzymał, gdybyśmy przebiegli z dziećmi dwupasmową drogę oddzieloną pasem zieleni. W ogóle autobusy w Katanii to porażka. Jeżdżą w cały świat! Nasza wyprawa na pożegnanie z morzem skończyła się powrotem uberem.

Dzień 8 – powrót do Krakowa

To już powrót do Krakowa. Lot mieliśmy ok. 9:30. Z samolotu znów mogliśmy podziwiać Etnę. W ogóle mieliśmy takie szczęście, że przez 3 dni w Katanii Etna była za chmurami i nawet z tarasu widokowego w kościele niewiele było widać. Na szczęście pokazała nam się w dniu wyjazdu i podziwialiśmy ja przez chwile z lotniska, a potem z samolotu.

Sycylia w styczniu – czy polecamy?

Tak! Szybki lot z Krakowa, ciepło, słoneczko, pomarańcze, włoskie jedzenie, dostępność wszelkich akcesoriów dla dzieci w sklepach. Choć miejcie na uwadze to, że w tych mniejszych miasteczkach poza sezonem mało się dzieje, jest mało turystów i nie zawsze znajdziecie otwarty sklep czy jakąś restaurację w naszych „polskich godzinach obiadowych”. Za wyjazdem tutaj w styczniu przemawia też fakt, że noclegi są dużo tańsze, a wyspa jest cały rok zielona. Przed wyjazdem polecamy też sprawdzić pogodę, bo często pada zimą deszcz. Nie wiemy, czy nam się taka super trafiła pogoda, ale na 7 dni – 7 mieliśmy ok. 17-20 stopni i pełno słońca. Dwa dni miało kropić, a nie spadała na nas ani kropla deszczu! Wieczory także mieliśmy ciepłe – przyjemne 10-12 stopni. W dzień chodziliśmy w krótkich koszulkach, wieczorami potrzebna była lekka kurtka lub cieplejsza bluza.

Jeśli macie jakieś pytania odnoście naszego wyjazdu na Sycylię z dziećmi, piszcie w komentarzach. Postaramy się odpowiedzieć. 😉

Ps. Wpis ten napisany został głównie dlatego, żeby mieć pamiętnik z podróży, ale też wiemy, że trochę osób na niego czeka, bo narobiliśmy im w środku zimy ochoty na słoneczko!


Kontakt

Spodobał Ci się nasz wpis, zapraszamy do kontaktu z nami, oraz zapisania się na newsletter. Możecie nas również znaleźć na Instagram oraz Facebook.

Zapraszamy również do zapoznania się z naszą mapą, którą na bieżącą aktualizujemy o nowe miejsca, które z pewnością spodobają się Waszym pociechom 😉. Odkrywajmy Kraków i okolice! 


4 komentarze